Wyjdź na ulicę. Wejdź na Facebooka. Znajdź jakiegokolwiek gracza z polski i zadaj mu proste pytanie – Jaka jest Twoja ulubiona gra RPG? Prawdopodobieństwo, że odpowiedzią jaką usłyszysz będzie „GOTHIC” jest naprawdę spore. Ale dlaczego?
GOTHIC to jedna z niewielu serii która tak głęboko zakopała się w podświadomości polskich graczy. Ale… dlaczego? Wielu odpowie – bo to po prostu była dobra gra! I wcale temu nie zaprzeczam. Dzisiaj jednak postanowiłem zdjąć okulary nostalgii i przyjrzeć się pierwszym odsłonom tej sagi z bardzo bliska. Za co kochamy Gothica?
No… za co?
Zadanie, jakiego się podjąłem, jest naprawdę arcytrudne. W końcu na wiele aspektów tej leciwej już produkcji patrzymy z przymrużeniem oka, i te godziny które wyciągnęliśmy z tej interaktywnej opowieści przysłaniają wszelkie, jak to mówił pewien wieszcz polskiego internetu, „nienapracowania”. Ale, po kolei.
Z czym kojarzy się nam Gothic? Memami? Wyciętym contentem? Modami? Czy może Burym Zenkiem? Moim pierwszym skojarzeniem jest muzyka, zaraz potem uplasuje się lokacja, za nią postawiłbym postacie, a na szarym końcu znać o sobie daje historia. I to od niej zaczniemy nasze rozważania.
„A król zrzucał im dziwki, pegasusy i inne niezbędne rzeczy.”
Gothicowa historia jest.. historią fantastyczną. I nie mam na myśli tu jej nieprawdopodobni, ale to jak doskonale wpisuje się we wszelkie znane nam schematy opowieści fantasy. Wcielamy się w bezimiennego bohatera wrzuconego w świat z ustaloną już hierarchią, nie mamy absolutnie żadnych umiejętności a mimo to to my mamy stawić czoła wielkiemu „Złemu” , który zagraża małemu, zamkniętemu eko-systemowi.
Historia części pierwszej trzyma się jeszcze jako tako całości, bo uzupełniają ją liczne wątki poboczne odznaczające się naprawdę sporą kreatywnością. Dzieje każdego z obozów w Górniczej Dolnie wciągają gracza, a różnice między nimi są bardzo widoczne – co niestety jest coraz rzadziej spotykane w dzisiejszych grach. Największym plusem tej historii jednak jest to, że bardzo łatwo się w nią wczuć. Bezimiennego po prostu nie da się nie lubić, a jak dodamy do tego głos Jacka Mikołajczaka to efektem końcowym jest istna wybuchowa mieszanka.
Skoro już jesteśmy przy temacie postaci, warto wspomnieć o tym jak dobrze nakreślono większość z nich. Każda ma swoją rolę w historii i żadna nie pojawia się tam bez powodu. Kamraci głównego bohatera są tego idealnym przykładem, których wagę w sadze podniesiono na wyżyny w raz z premierą sequela.
„A potem chodziliśmy na zębacze…”
Dolina Kopaczy jest czymś więcej niżeli zwykłą mapą. Developerom udało się w bardzo małym rozmiarowo terenie zawrzeć naprawdę wiele, w rezultacie czego każdy centymetr kryje dla nas coś interesującego. Mapa jest pełna wrogich stworzeń, przyjaznych postaci i charakterystycznych punktów. Muszę docenić Piranha Bytes to jak umiejętnie użyto skał by oddzielić poszczególne lokacje i sprawić, że mapa wydaje się znacznie większa niż jest.
Jeżeli chodzi o część drugą, tutaj historia przez wielu uważana jest za sztampową. W końcu.. smoki? Even Simpsons did it! Ja jednak uważam, że nawet te smoki ubrano w całkiem nowe szaty z najdroższego możliwego sklepu by klimat gry bardzo nie ucierpiał.
Klimat to kolejna kwestia, którą chciałbym poruszyć. Bo ten w części pierwszej to istny majstersztyk. Po prostu… tam się jest. Klimat pożera gracza za pomocą ekranu komputera i powolutku zadowala jego uszy i gałki oczne. Stonowane kolory potęgują tajemniczość tego świata i od samego początku naszej przygody zapowiadają ogromne niebezpieczeństwo czyhające za praktycznie każdą skałą, gzymsem, drzewem czy mostem. Mimo, że developer odskoczył od takiej atmosfery w części drugiej, kolorowe otoczenie wprowadziło cudowny kontrast do Górniczej Doliny (do której zresztą przyszło nam wrócić). Tutaj wielu graczy podzieliło się na dwa obozy (hmm, to mi się udało) i nie uznaje Khorinis jako iście „Gothicowej” lokacji. Co mi podobało się najbardziej to to, że nawet tak sielankowe otoczenie kryło mnóstwo tajemnic i stworów, do których nie warto było podchodzić nie maksując przed tym paru umiejętności.
Casualom wstęp wzbroniony
Ah, umiejętności bohatera oraz gracza – to też coś, za co bardzo doceniam tą grę. Jej… trzeba się nauczyć. System walki należy do tych topornych, przez co gra nie sprzedała by się za dobrze gdyby dziś zdecydowano się na jej remaster. Próbowano go naprawiać, ale nawet mimo szczerych chęci efekt końcowy pozostawia wiele do życzenia. Dla wielu to nadal powód do powrotów aniżeli odrazy.
Wszystkich umiejętności trzeba było się nauczyć, a czasami wymagało to dodatkowej godziny bądź paru poświęconym wybijaniu pozostałych stworów dla tej odrobiny brakującego doświadczenia. Dla porównania, spójrzmy na przeklętą przez całą społeczność Arcanie; tam system nauki zastąpiono bardzo uproszczoną wersją, która w rezultacie brutalnie zamordowała ostatni element tak uwielbiany przez fanów sagi.
Teraz jednak przejdźmy do tego, co wymieniłem jako pierwsze w moich skojarzeniach. Mowa tu oczywiście o dźwięku. Nazwanie go „fenomenalnym” wielu uznałoby za swoiste niedopowiedzenie. Muzyka to istne arcydzieło. Utwory towarzyszące zwiedzaniu dosłownie każdej miejscówki w grze chodzą za mną do dziś. Nie da się ich w żaden sposób pozbyć i to właśnie one zbudowały klimat i tą nostalgie w naszych sercach. Ale – to nie wszystko. Dźwięki to przecież nie tylko muzyka. I według mnie, to właśnie ten element sprawił, że GOTHIC na stałe pozostanie w pamięci polskich graczy.
Tak, to dubbing!
Aktorów dobrano naprawdę dobrze. Co więcej, osobiście uważam że polska obsada przewyższyła wykonaną pracą oryginalną niemieckojęzyczną ścieżkę. Zdecydowano się na użycie bardzo charakterystycznych głosów, do których nasze uszy przyzwyczaiły się już dawno temu za sprawą telewizji. Muzyka jednak i klimat sprawiły, że głosy te kojarzymy z ich Gothicowymi postaciami, co jest najlepszym możliwym dowodem na niezwykłość tej produkcji.
Gothic to gra, która, bądźmy szczerzy, nie postarzała się za dobrze. Dla dzisiejszego pokolenia graczy jest to „stary RPG” nie wyróżniający się absolutnie niczym. Gdy taki ktoś zdecyduje się już na podniesienie tego tytułu, zaraz zostaje odstraszony przez toporną mechanikę i sterownie, a do tego ultra paskudną grafikę. Hej, jeżeli wcześniej nie grałbym w Gothica też bym tak zrobił. Ale ten materiał dedykuje każdemu wahającemu się – Gothic kryje pod tą starością coś naprawdę fascynującego. Jest to gra, w którą powinien zagrać każdy. Po to, żeby wyrobić sobie standard „czym jest dobry RPG” i nie nazywać potem RPGiem takiej gry jak choćby Fallout 4.